marek

 
registro: 17/10/2003
:))
Pontos129mais
Próximo nível: 
Pontos necessários: 71
Último jogo
Dominó

Dominó

Dominó
154 dias h

Krótkich słów splatanie. Cz. 3.

Streszczenie opowiadania pt.:

"Niedaleko tak…”

 

  Pewnego dnia jak grom z jasnego nieba spadła na niego wiadomość, że Arwena przenosi się do jego działu... Było to dla niego ogromne zaskoczenie bo zupełnie nie spodziewał się tego, że będą ze sobą pracować... Bardzo się ucieszył, gdyż ta sympatyczna osóbka będzie teraz bardzo blisko... niedaleko tak...

 

  Dla Arweny zapewne było to bardzo trudne, gdyż tu czekały Ją zupełnie nowe obowiązki, współpraca z zupełnie innymi ludźmi i ogólnie wszystko było nowe. Wprawdzie przeniosła się na jego piętro lecz to było na końcu drugiego skrzydła budynku. Jakby na to nie patrzeć ta przeprowadzka zapoczątkowała nowy, kolejny etap w życiu Arweny.

 

  Pokój, do którego przeniosła się Arwena był przedzielony na połowę ścianą działową. W prawej części pokoju, na środku stały dwa złączone ze sobą biurka. Arwena zajęła wolne biurko po prawej stronie, a lewe było już zajęte przez innego pracownika. Jeszcze za czasów gdy Arwena pracowała na parterze, często w różnych sprawach czy to związanych z pracą czy też w tzw. odwiedzinach przychodził do niego Aragorn - nieśmiały bohater opowiadania... Przychodził kilka razy dziennie choćby tylko po to by zamienić kilka słów ze swoimi znajomymi z pracy.

 

  A teraz... w tym pokoju... pojawiła się piękna Arwena o promiennej buzi i lśniących długich włosach, które spływały po Jej ramionach. Aragorn głęboko w sercu cieszył się, że do działu, w którym pracował przeniosła się Arwena... Teraz może widywać się z Nią częsciej - nawet kilka razy dziennie. I tak też się stało. Przychodził do pokoju codziennie, już z samego rana gdy tylko zaczynał pracę by się przywitać. Później w przeciągu dnia przychodził wielokrotnie niby to po coś, w jakiejś sprawie, a tak naprawdę to tylko po to by choć  przez chwilę z Nią porozmawiać... Aragorn wyczuwał, że między nimi jest jakaś niewidoczna nić porozumienia. Wyczuwał, że powoli rozumieją się coraz bardziej - jakby znali się nie kilka miesięcy, a kilka lat... 

 

  Z dnia na dzień poznawał Ją coraz bardziej i z dnia na dzień lubił coraz bardziej. Mijały kolejne miesiące wspólnej pracy, rozmów, spotkań. Arwena stała się dla Aragorna najlepszą koleżanką jaką miał i to nie tylko w pracy lecz w swoim codziennym życiu...

  Bardzo odpowiadał jemu Jej sposób bycia, charakter, zachowanie. Zauważył także pewną nieśmiałość, skromność i to czego nie widział u innych, a co tak bardzo się jemu podobało... Zauważył ogromne serce i to bijące od niego dobro. Wyczuwał je wyraźnie. Poznał Ją na tyle dobrze by wiedzieć, że Arwena nie potrafi odmówić nikomu, nie potrafi przejść obojętnie obok nikogo, zawsze jest chętna by komuś pomóc. Zawsze promieniał ten Jej zaraźliwy uśmiech, ale Jej serce było tą magią, która przyciągała jego najbardziej...

 

  Aragorn uśmiechał się sam do siebie i nie mógł uwierzyć w los, który sprawił, że postawił przed nim osobę Arweny... 

 

  Pewnego dnia przychodząc do pracy i jak to zawsze przy wejściu chciał się podpisać na liście obecności. Zauważył, że w miejscu, w którym składa się podpis, narysowany jest uśmiech ":)" Aragorn nawet nie musiał się zastanawiać kto mógł go narysować - od razu wiedział, że to "sprawka" Arweny... :))

  Odwdzięczył się tym samym rysując uśmiech pod Jej nazwiskiem. Od tej chwili zaczęli rysować sobie uśmiechy każdego dnia :)) 

 

  Odkąd Arwena przeniosła się do tego pokoju na jego piętrze, praca dla Aragorna stała się już nie tylko obowiązkiem, lecz ogromną przyjemnością - gdyż przychodząc do pracy spotykał się z Arweną...

  W tymże także pokoju pierwszy raz się przytulili... O ile Aragorn sobie przypomina to mogło być przy okazji urodzin bądź imienin... na razie... bo później... cdn...

 

------------------------------------------------------------------------------------------

"Zaw­sze trze­ba po­dej­mo­wać ry­zyko. Tyl­ko wte­dy uda nam się pojąć, jak wiel­kim cu­dem jest życie, gdy będziemy go­towi przyjąć nies­podzian­ki, ja­kie niesie nam los..."